jestem już tutaj trzeci tydzień. W tym tygodniu znowu pracuję na kuchni. Mam już trochę dość, bo wiecznie nic tylko robię i wydaje sałatki, kroje warzywa i grzyby (których nienawidzę i lubić nigdy nie będę), uzupełniam zapasy, obieram ogromne ilości ziemniaków i przyglądam się coraz to nowszym zadaniom.
Powoli zaczynam już tęsknić za rodziną i przyjaciółmi.. :( Wczoraj, gdy byłam w pracy, a syn szefa był na kuchni to przyszła jego córka i tak mocnooo się do niego przytuliła, a ja poczułam taką straszną zazdrość, że ja nie mogę przytulić się do swojego tatusia. Moi znajomi organizują sobie już drugie ognisko beze mnie, strasznie jest to przykre, że nie ma mnie tam z nimi.. Dodatkowo moja przyjaźń z A. zaczyna się psuć... Coś czuje, że ten mój wyjazd to będzie taka próba, to co przetrwa, to będzie znaczyło, że jest na zawsze, a o tym, co nie wytrzyma rozłąki, świadczyć tylko będzie, że nie było prawdziwe.
Coraz bardziej zastanawiam się nad powrotem do domu, chociaż wiem, że nie wchodzi on w grę. Dziś dowiedziałam się, że dwie dziewczyny uciekły z praktyk, i są już w domu. Zdecydowały się wrócić, bo nie dawały sobie rady.. Pracowały dziennie po 12-13 godzin bez ani jednego dnia wolnego w tygodniu.. Stwierdziłyśmy razem z W., że nam by było nawet wstyd uciec, gdyż w porównaniu z tymi dziewczynami mamy tutaj raj.
Byłyśmy dzisiaj na zakupach w większym mieście z Cindy i Aliną (obie dorabiają sobie jako kelnerki w tym hotelu co my pracujemy).
Głownie nasze zakupy polegały na zwiedzaniu miasta i dowiadywaniu się jakie sklepy można tutaj znaleźć, więc na jakieś większe zakupy nie byłyśmy przygotowane.
Chociaż i tak W. kupiła sobie bardzo ładną bluzkę, a Cindy świetną spódniczkę ;)
W dniu dzisiejszym również wybrałyśmy się do REWE na zakupy spożywcze w postaci wody mineralnej, dwóch bułek i dwóch jogurtów naturalnych (miałam jeszcze ochotę na czekoladę, była nawet promocja kosztowała 59 centów - ale W. mi zabroniła, bo obie mamy się pilnować z naszymi dietami).
Czas leci nam nieubłaganie szybko. Wstaję około godziny 7:50, po 8:00 schodzę na śniadanie. Pracę zaczynam o 9:00, a kończę między godzina 21:30, a 22:00. Przerwę mam od godziny 14:00 do 17:00. Nie mam czasu na nic, jak wracam do pokoju to wskakuje szybko na Facebook'a, później szybciutko pod prysznic i do spania. Jedynie jak mam dzień wolny to troszkę poleniuchuję w łóżku (to co leniwce lubią najbardziej).
Słodkich snów Wam życzę, śpijcie dobrze ;***
nie daj się trzy miesiące wytrzymasz bynajmniej będziesz miała satysfakcje ze dałaś radę że nie uciekłaś jak zrobiły to koleżanki
OdpowiedzUsuńpozdrowienia z krk
Trzymam kciuki za kolejne dni :)
OdpowiedzUsuńTo nieźle zapracowane masz te praktyki.. Obyś tylko dużo z nich wyniosła, bo jak na razie wydawanie dań i obieranie ziemniaków chyba specjalnie ambitne nie jest.. Trzymam kciuki, i nie daj się - trzeba być twardym i wytrzymać :))
OdpowiedzUsuńwarunki pracy czasami są chyba naprawdę dla robotów... -.-
OdpowiedzUsuńnie przejmuj się, dasz sobie radę :) wytrzymasz jakoś do końca praktyk :P
nie lubię Rewe bo tam jest drogo! :D też jadę w końcu do Niemiec jakoś w przyszłym tygodniu :P
OdpowiedzUsuńmam identyczną bluzkę tylko w innym kolorze;) świetne są:)
OdpowiedzUsuńkurcze ja bym tam chętnie popracowała z Tobą:))
OdpowiedzUsuńO rany, to rzeczywiście masz sporo roboty...obyś się czegoś przydatnego nauczyła!
OdpowiedzUsuńWow.*.* To masz dużo pracy.; )) Musisz dać radę ! : )
OdpowiedzUsuńJa też schodzę na małą dietkę , bo rośnie mi bojlerek.; D
Pozdrawiam ! : )
Widzę, że bywa ciężko, trzymaj się jakoś! :*
OdpowiedzUsuńA ja nie lubię gotować ;)
OdpowiedzUsuńa jakiego włoszka zajęłaś?:D:
OdpowiedzUsuńpiękna bluzka *_*
OdpowiedzUsuńSałatki wyglądają fantastycznie :) Ja lubię gotować, ale na stancji nie mam odpowiednich sprzętów :(
OdpowiedzUsuńhaha zrób mu zdjęcie:D ocenię czy się nadaje dla Ciebie;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam niemieckie sklepy :) jest o wiele taniej, niż w Polsce jeśli chodzi o ubrania. Ale kosmetyki także!
OdpowiedzUsuńNawet się nie obejrzysz, a będziesz już w domu ^^
Dużo tańsze i wydajniejsze :)
OdpowiedzUsuń