piątek, 31 maja 2013

Fünfte Woche...

Witam,
z nieukrywaną niecierpliwością czekam, aż wreszcie ten niezmiernie nudny tydzień minie. Jak na złość niestety niewyobrażalnie się ciągnie.. może to dlatego, że dzięki naszemu "kochanemu" szefostwu miałyśmy dwa dni wolnego pod rząd (poniedziałek i wtorek), a teraz jesteśmy tak zmęczone, że na nogach ledwo stoimy. Dodatkowo przed nami dwa najcięższe dni tygodnia - weekend = dużo ludzi = mnóstwo pracy...
U nas niestety tak jak u Was w Polsce pogoda nie dopisuje, aczkolwiek zdarzył się jeden dzień, gdzie słoneczko nam przygrzewało ;) Uznało jednak, że jeden dzień to wystarczająco za dużo..


 Z racji paskudnej pogody cały poniedziałek spędziłyśmy w łóżku, jedynie miałyśmy spacerek do sklepu po przekąski i piwko, gdyż miałyśmy w zamiarze obejrzenie filmu (pierwszego od 5 tygodni).

 "Polak potrafi"
 Naszym celem stał się film pt. "Safe Haven" wyreżyserowany na podstawie powieści Nicholasa Sparksa. Przeczytałam o nim zupełnie przypadkowo, na którymś blogu (nie pamiętam na jakim), po czym oglądnęłam trailer i stwierdziłam, że muszę go obejrzeć. Ani trochę nie żałuje swojej decyzji. To naprawdę niebanalny, rewelacyjny i godny polecenia film.

 


Kiedy w niewielkim miasteczku Southport na południu USA pojawia się tajemnicza młoda kobieta, mieszkańcy zadają sobie pytanie, co skłoniło ją do rozpoczęcia życia w tym odizolowanym miejscu. Piękna, ale zamknięta w sobie Katie, pracuje w lokalnej restauracji i wyraźnie unika nawiązywania nowych znajomości. Udaje się jej zachować dystans do momentu, w którym poznaje Alexa, właściciela sklepu i owdowiałego ojca dwójki dzieci. Wbrew sobie, Katie coraz bardziej angażuje się w życie rodziny. Ale nawet najczystsze uczucie nie odmieni jej przeszłości. Kobieta miała dobry powód, by zmienić tożsamość i uciec z Bostonu. Pogrzebała całe swoje dawne życie, by uciec przez brutalem, który zamienił jej życie w piekło. Teraz musi zdecydować, czy żyć dalej samotnie pod fałszywym imieniem, czy podjąć ryzyko i walczyć o własne szczęście. To pierwsze pozwoli jej zapomnieć przeszłość i zapewni bezpieczeństwo. To drugie da jej nadzieję na zbudowanie przyszłości.












We wtorek z kolei załamane poranną wiadomością o kolejnym dniu wolnym, postanowiłyśmy obejrzeć drugi film. Nasz wybór padł na "Pierwszy raz". Fajnie się go oglądało, jest bardzo lekki i trochę pouczający. Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie uroda głównego bohatera.






Historia dwójki uczniów liceum, Dave'a i Aubrey. Dave jest uczniem ostatniego roku, który spędza większość czasu myśląc o dziewczynie której nie może mieć. Aubrey z kolei, to dziewczyna z artystycznymi aspiracjami, której własny chłopak nie rozumie. Ta dwójka nastolatków spotka się pewnego wieczoru na imprezie. Przypadkowa rozmowa przeradza się w sympatię, która podczas weekendu rozwija się, pozwalając obu bohaterom odkryć coś zupełnie dla nich nowego.  










Znowu naszła mnie myśl czy, aby się Wam nie pokazać, żeby świat bloggera ujrzał moją twarz. Co o tym sądzicie? Z jednej strony wiem, że chciałybyście zobaczyć kim jestem i z kim piszecie, czyje posty czytacie, czyje życie poznajecie, ale wiem, że jeśli to zrobię to pisanie tego bloga straci swój urok i boję się, że nie będę chciała go więcej prowadzić.. 

Tęsknota za domem, rodziną i przyjaciółmi z dnia na dzień dokucza mi coraz bardziej. Brakuje mi tych wygłupów i idiotycznych rozmów z siostrami, przytulania się do tatusia, opieprzów od mamy, wiecznych kazań babci na tematy religijne i leżenia do południa w łóżku z moimi psiakami. Tęsknie za co piątkowymi spotkaniami z przyjaciółmi, tymi wszystkimi pamiętnymi ogniskami i siedzeniem do późna na placu zabaw.


Jeszcze przed moim wyjazdem rozpoczął się całkowity remont kuchni i trochę przykro mi było, iż nie będzie mnie przy tej niesamowitej przemianie. Jednak na szczęście jestem co jakiś czas informowana o postępach i dostaję zdjęcia. Ulepszanie naszej kuchni powoli dobiega końca i możecie być pewni, że jeśli otrzymam zdjęcia uwieczniające końcowy efekt, to Wam je pokaże. ;)

Na dziś to juz koniec, czas odpocząć przed powrotem do pracy, w końcu po to mam tą przerwę. 
Trzymajcie się i nie dajcie się tej brzydkiej pogodzie;)
Buziaki :*** 

piątek, 24 maja 2013

Vierte Woche...

Dobry wieczór,
piszę do was juz w czwartym tygodniu mojego pobytu na praktykach zagranicznych w Niemczech. Z tygodnia na tydzień jest zdecydowanie lepiej, do tego stopnia, ze zaczynam myśleć nad tym jak ja bede za tymi ludzmi tesknic... Nie wiem czy nie wroce tutaj w przyszłym roku ;)

W zeszłą niedzielę obchodziliśmy osiemnastkę W., z racji tego wydarzenia noc niedzielo-poniedziałkową spędziliśmy z Cindy, Aliną, Valentinem i ich znajomymi, siedząc w deszczu na ławce i oblewając pełnoletność W. Z okazji swoich urodzin W. otrzymała również prezent od szefowej w postaci uroczego bukieciku.

W poniedziałek chodziliśmy ledwo żywi w pracy - a był ogromny ruch, bo to jakieś święto było w Niemczech, także było co robić. Mało tego, wieczorem poszliśmy z współpracownikami i szefostwem do pobliskiej restauracji na piwo. Całe szczęście, że we wtorek miałyśmy wolne to odespałyśmy ;)

Od środy zmieniłam stanowisko pracy, z powrotem jest to serwis. Wiele osób pyta mnie czy się cieszę z tego powodu. Ciężko jest mi odpowiedzieć, bo z jednej strony serwis to zawsze jest jakieś urozmaicenie (na kuchni to praktycznie tylko te sałatki i ogólnie warzywa, pomoc przy pieczeniu ciast i rundki z brudnymi naczyniami na zmywak, a na serwisie zawsze różnego rodzaju zamówienia, mycie i wycieranie szkła, podawanie do stołu, sortowanie sztućców, sprzątanie po śniadaniu, przygotowywanie kart menu, czy nawet składanie serwetek), niemniej jednak w kuchni jest zdecydowanie weselej. Co nie oznacza, że na serwisie wesoło nie jest. W ciągu tego tygodnia dowiedziałam się, że mój angielski zdecydowanie się polepszył i chłopaki powiedzieli mi, że oni mnie do domu nie puszczą, bo ja mam z nimi zostać na zawsze, a szkołę mam rzucić :D Aż się człowiekowi milej na duszy robi, słysząc takie słowa ♥ Naprawdę cudowni ludzie tutaj pracują ;)

Wczoraj z racji tego, iz miałyśmy dzien wolny od pracy, udałyśmy się na zakupy do Pforzheim z córkami syna szefa i ich kuzynem (Laura, Lena i Raffael). Dokonałyśmy małych zakupów, porobiłysmy kilka zdjęc i oczywiście bez wygłupów obejśc się nie mogło - w C&A przymierzałyśmy niemieckie stoje ludowe, takie jakie nosi się na np. Oktoberfest :D



Po ogromnych wahaniach W. kupiła sobie obłędną koszulę, a ja białą bluzkę do pracy na serwisie. Natomiast bluzeczka w kolorze chabrowym wpadła nam obywdum do szafy, bo nie mogłyśmy się nie skusić skoro kosztowała zaledwie 5€.

 

 Macie jeszcze kilka zdjęć z zakupów:


 















To tyle na dziś, trzymajcie się ;)
Śpijcie dobrze :**

czwartek, 16 maja 2013

Dritte Woche...

Dobry wieczór,
jestem już tutaj trzeci tydzień. W tym tygodniu znowu pracuję na kuchni. Mam już trochę dość, bo wiecznie nic tylko robię i wydaje sałatki, kroje warzywa i grzyby (których nienawidzę i lubić nigdy nie będę), uzupełniam zapasy, obieram ogromne ilości ziemniaków i przyglądam się coraz to nowszym zadaniom.





















 Powoli zaczynam już tęsknić za rodziną i przyjaciółmi.. :( Wczoraj, gdy byłam w pracy, a syn szefa był na kuchni to przyszła jego córka i tak mocnooo się do niego przytuliła, a ja poczułam taką straszną zazdrość, że ja nie mogę przytulić się do swojego tatusia. Moi znajomi organizują sobie już drugie ognisko beze mnie, strasznie jest to przykre, że nie ma mnie tam z nimi.. Dodatkowo moja przyjaźń z A. zaczyna się psuć... Coś czuje, że ten mój wyjazd to będzie taka próba, to co przetrwa, to będzie znaczyło, że jest na zawsze, a o tym, co nie wytrzyma rozłąki, świadczyć tylko będzie, że nie było prawdziwe.
Coraz bardziej zastanawiam się nad powrotem do domu, chociaż wiem, że nie wchodzi on w grę. Dziś dowiedziałam się, że dwie dziewczyny uciekły z praktyk, i są już w domu. Zdecydowały się wrócić, bo nie dawały sobie rady.. Pracowały dziennie po 12-13 godzin bez ani jednego dnia wolnego w tygodniu.. Stwierdziłyśmy razem z W., że nam by było nawet wstyd uciec, gdyż w porównaniu z tymi dziewczynami mamy tutaj raj.
Byłyśmy dzisiaj na zakupach w większym mieście z Cindy i Aliną (obie dorabiają sobie jako kelnerki w tym hotelu co my pracujemy).


 Głownie nasze zakupy polegały na zwiedzaniu miasta i dowiadywaniu się jakie sklepy można tutaj znaleźć, więc na jakieś większe zakupy nie byłyśmy przygotowane.

 


Chociaż i tak W. kupiła sobie bardzo ładną bluzkę, a Cindy świetną spódniczkę ;)


W dniu dzisiejszym również wybrałyśmy się do REWE na zakupy spożywcze w postaci wody mineralnej, dwóch bułek i dwóch jogurtów naturalnych (miałam jeszcze ochotę na czekoladę, była nawet promocja kosztowała 59 centów - ale W. mi zabroniła, bo obie mamy się pilnować z naszymi dietami).

Czas leci nam nieubłaganie szybko. Wstaję około godziny 7:50, po 8:00 schodzę na śniadanie. Pracę zaczynam o 9:00, a kończę między godzina 21:30, a 22:00. Przerwę mam od godziny 14:00 do 17:00. Nie mam czasu na nic, jak wracam do pokoju to wskakuje szybko na Facebook'a, później szybciutko pod prysznic i do spania. Jedynie jak mam dzień wolny to troszkę poleniuchuję w łóżku (to co leniwce lubią najbardziej).



Słodkich snów Wam życzę, śpijcie dobrze ;***

środa, 8 maja 2013

zweite Woche...

 Cześć,
w poniedziałek rozpoczął się drugi tydzień, nie będę ukrywać, że czas upływa bardzo szybko. Od wczoraj zmieniło mi się stanowisko, na jakim pracuje. Teraz jest to kuchnia.. No tego jeszcze nie było, baaaaaardzo rzadki widok. Na serwisie było mi zdecydowanie lepiej. W poniedziałek, gdy miałyśmy wolne udałyśmy się do leżącego nieopodal miasteczka, w którym zaobserwowałyśmy kilka sklepów, ale ani jednego spożywczego. Dopiero po powrocie dowiedziałyśmy się, że w jednym z budynków, które mijałyśmy jest taki jakby supermarket ( a my myślałyśmy, że to jakieś biuro jest ).
Dziś znów mamy wolne, troszkę beznadziejnie nam to zrobili, gdyż przepracowałyśmy tylko jeden dzień i wolne, a potem od czwartku do niedzieli będziemy pracować bez przerwy ( gdzie jak jest weekend to każdy ma pełne ręce roboty )... Jakoś będziemy musiały dać radę..
Planowałyśmy z W. dziś jeszcze raz przespacerować się do tego miasteczka, żeby sobie coś kupić, ale chyba nic z tego nie wyjdzie... Może przynajmniej weźmiemy kocyk i rozłożymy się gdzieś na trawce, co by choć troszkę się opalić, bo straszymy przezroczystością....

Łapcie jeszcze kilka zdjęć z naszej wycieczki ;)































Dajcie znać co tam u Was w Polsce słychać ;)
Idę odpoczywać, póki wolne mam :D
Trzymajcie się ;****