czwartek, 29 stycznia 2015

Witam z powrotem

Cześć,
ostatni mój post dodany był jakieś półtora roku temu. Od tego czasu wiele, powiedziałabym nawet, że bardzo wiele w moim życiu się zmieniło. Naszło mnie dziś na wspomnienia i przypomniałam sobie o moim blogu, który kiedyś dawał mi tyle radości. Postanowiłam zalogować się na niego ponownie i opisać Wam jak teraz wygląda moje życie.
Po trzech cudownych miesiącach spędzonych na praktykach w Niemczech, pojechałam na miesięczny staż zawodowy do Sopotu. Staż ten odbywałam w pięciogwiazdkowym hotelu o nazwie Sheraton, który znajduję się na wprost sopockiego molo. Cały miesiąc był cudownym okresem, to był pierwszy raz w moim życiu, kiedy byłam nad naszym polskim morzem.



 



 Straciłam swoim dawnym przyjaciół, została mi tylko jedna, myślałam, że zawsze wierna J., z którą byłam w Niemczech, a później w tym Sopocie.
Po obchodach mojej pamiętnej osiemnastki, wylądowałam z nogą w gipsie (tak, tak ten przeklęty rów stanął na mojej drodze). Spędzając samotnie listopadowy wieczór przed laptopem i przeglądając stare jak świat fotki na nk, napisał do mnie pewien chłopak. I tak poznałam swoją wielką miłość, która okazała się moim wyczekiwanym ideałem pod każdym względem. 
Później na samym początku marca 2014 roku udało mi się, dzięki pomocy mojej kochanej wychowawczyni pojechać na dziewięciodniową wizytę studyjną do przepięknej Francji. Żaden z uczestników nie znał się wcześniej, w sumie chyba to było w tym najlepsze. Nikt o sobie nie wiedział nic, a jednak stworzyliśmy zgrany, świetnie bawiący się ze sobą zespół. Najbardziej jednak zżyłam się z pewną czarującą góralką, z który kontakt utrzymuję do dziś.


Aiguille du Midi (3842 m n.p.m.)

 
Na samym początku kwietnia dowiedziałam się, że jestem w 8 tygodniu ciąży. Był to dla mnie totalny szok, nie byłam w stanie przyjąć tego do wiadomości. W przyszłym roku miałam pisać maturę, zdać egzamin zawodowy, znaleźć pracę i wyjechać za granicę.Wszystkie moje plany, marzenia wraz z jedną poważna informacją legły w gruzach. Podobnie zareagował na tą wiadomość mój chłopak, który co prawda jest w idealnym wieku na zakładanie rodziny, bo ma 26 lat (ja skończyłam pod koniec 2014 roku dziewiętnaście). Jednak chyba całkowicie dobiła nas wiadomość, że jest to ciąża praktycznie już martwa, a szanse za utrzymanie jej są znikome. Zostałam przyjęta na oddział do szpitala, spędziłam tam prawie tydzień. Miałam, więc sporo czasu, aby tą całą NOWĄ sytuację, w jakiej się znalazłam, przemyśleć. Pomału, stopniowo doszło do mnie to, że będę mamą, a pod moim sercem rozwija się mój mały dzidziuś. 
Najbardziej bałam się reakcji moich rodziców, którzy z moją przyszłością wiązali wielkie nadzieje i plany. Początkowo, wydawało mi się, że nigdy mi tego nie wybaczą, że zawsze będą mieć do mnie żal. Jednakże z czasem, gdy mój brzuch z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień, a później z dnia na dzień rósł, zaczęli się cieszyć, iż po raz pierwszy w życiu zostaną dziadkami.
Przez cały okres ciąży, kilka razy musiałam odwiedzać Specjalistyczna Klinikę Patologii Ciąży w Krakowie, gdyż mój maluszek miał stosunkowo za duży żołądeczek. Na szczęście wraz ze wzrostem płodu, zaczął się pomniejszać.

Mimo ciąży, moja wychowawczyni i pani dyrektor, nie uprzykrzały mi szkolnego życia, 3 klasę technikum udało mi się ukończyć bez większego szumu. Zdołałam nawet zrobić kurs barmański, na czym zawsze bardzo mi zależało, bo z tym zawodem wiążę swoją przyszłość. W trakcie wakacji zaliczyłam kurs na prawo jazdy, a we wrześniu zdałam egzamin. Gonił mnie czas, bo powoli zaczynało brakować mi miejsca za kierownicą, ale wreszcie za trzecim razem się udało. Przez cały wrzesień chodziłam jeszcze do szkoły, a od października otrzymałam indywidualne nauczanie.









16 listopada 2014 roku urodziłam moją śliczną, przesłodką i kochaną córeczkę. Poród odbył się siłami natury, trwał 5 godzin, a Maja Nadzieja ważyła 3800 g i mierzyła 58 cm. Mimo wielu zagrożeń, udało mi się tą ciąże szczęśliwie donosić i urodzić zdrowego kolosa, za którego w chwili obecnej gotowa jestem oddać życie.



 Od stycznia wróciłam do szkoły, zostały trzy miesiące do matury, a cztery do egzaminu zawodowego. Dzięki wsparciu mojego D., rodziców i teściów, wierzę, że uda mi się skończyć tą szkołę, zdać wszystkie egzaminy i ułożyć sobie życie według nowych priorytetów.

Cała ta historia nauczyła mnie ogromnej odpowiedzialności, choć nigdy nie byłam straszliwie imprezową nastolatką, a najważniejsza była dla mnie nauka, by w życiu być kimś więcej, niż zwykłą sprzątaczką to może trudno w moim wieku mówić o dojrzałości, ale stałam się kobietą i matką. Miejmy nadzieję, że niedługo dojdzie mi tytuł przyszłej żony, a jeszcze później żony.


Trzymajcie się i dobrej nocy,
Pozdrawiam.


12 komentarzy:

  1. Gratuluje, jest prześliczna! Najważniejsze, że obie jesteście zdrowe, reszta się ułoży! :)

    SOME TULIPS

    OdpowiedzUsuń
  2. witam z powrotem:) tak się zastanawiałam co się z Tobą dzieje a tu proszę mamuśka z Ciebie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Woooow uderzająca historia, zamurowało mnie. Ale podziwiam motywacje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne maleństwo. Czytając to co napisałaś, myślę, że jesteś bardzo dojrzała na swój wiek. Życzę wytrwałości w nauce i cierpliwości w macierzyństwie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje :) Też urodziłam w listopadzie 2014 :)

    OdpowiedzUsuń